kirgistan #1: biszkek
Moi drodzy Państwo, zabieram się do pisania, trochę czasu w tej rzece już upłynęło. Inercja powyjazdowa to zwykle rok z ogonem, i jakos złozyc się nie moze, zeby coś aby zaiskrzyło wczesniej.
W kilkunastą miesięcznicę wyjazdu zacznę od finiszu, z opowieścią nigdy jeszcze nie dojechałam do Kirgistanu; zawsze stop jest wcześniej, gdzieś na drugim dniu podróży i haśle "przecież zamierzam wszystko opisać".
No to opisuję.
Rozdzial pierwszy, w którym opiszę przyjazd do Kirgistanu i Biszkek, a może i dodam trochę wiadomości generalnych.
Rozdzial pierwszy, w którym opiszę przyjazd do Kirgistanu i Biszkek, a może i dodam trochę wiadomości generalnych.
Taszkent - Biszkek: bus odjeżdża 2x dziennie, o 18 i 19. Zaraz po kupnie biletu pojawiło się intensywne poczucie końca: za krótko, za intensywnie, za mało, za wolno, wszystko naraz; poczucie straty niezależnie od ruchu, który za moment nastąpi.
KIRGISTAN
niektórzy (Bezdroża) mówią, ze niewielki, niezbyt barwny i traci na tle swoich kolorowych sąsiadów. Nie można chyba wymyśleć bardziej szkodliwego opisu - to kraj, który w 93% pokrywają góry, a między górami - jeziora. Wszystko, co najpiękniejsze w Kirgistanie, zostało stworzone siłą natury.
Dalej - to jedyny w Azji Centralnej kraj demokratyczny, gdzie turysta nie ma obowiązku meldunku, spowiedzi ze swojej trajektorii, deklaracji. I po trzecie: jest doskonałym antidotum na uzbecką przaśność i rozczarowywująco zachodni obraz Kazachstanu.
Kirgistan leży w górach i miedzy gorami: Tienszan i Pamirem; naliczono tu ponad 88 pasm gorskich (z czego większość nalezy do Tienszanu), a najwyższym punktem jest Pik Pabiedy - 7439mnpm, przy granicy z Chinami. Chiny graniczą od wschodu i pod południa; na południu mamy Tadzykistan, od połnocy - Kazachstan, a od zachodu - Uzbekistan.
W autobusie spotykam holenderkę z Samarakandy, przyklejam się do niej na moment. Zatrzymujemy się w hostelu Koisha - bardzo nowoczesny, zaskakująco czysty i ładny, ładny w zachodnim kanonie.
Biszkek, najwieksze miasto i stolica kraju. Hybryda miedzy azjatyckim targiem a próbą bycia miastem glamour. Jedna z najbardziej zielonych stolic swiata.
Kiedyś nazywało się Piszpek - "naczynie do nalewania kumysu", czyli tutejszego kefirowato-maslanko-fermentowanego napoju mlecznego. Wikipedia mowi, ze to nadrzedny osrodek przemyslowy (włokiennictwo, maszyny, spożywka) oraz naukowy (8 szkół wyzszych!) w całym kraju.
CBT, czyli Community Based Tourism, to szalenie ulatwiająca zycie organizacja - zajmuje się tworzeniem bazy turystycznej przy uzyciu sił lokalnej społecznosci. I tak, turyści mogą spać w domach Kirgizów, iść w gory w lokalnej asyscie, przejechac sie na prawdziwie kirgijskim koniu, polowac na z kirgijskimi orłami. Siec jest fajnie rozciągnięta po calym kraju, anglojęzyczna i responsywna.
Taka organizacja od ratowania zycia niezorganizowanym turystom.
Szybki prysznic i wycieczka na bazar Osz - największy w mieście, tłoczny, dziki. Swoją nazwę wziął od przyjezdnych z miasta Osz. Ale nie czuję tego miejsca, ludzie są nieprzyjaźni, światło złe.
Spacer do centrum wzdłuż Chui Avenue, ponoć po ciemku na Czujskim Prospekcie być nie należy.
tyle z bazaru, teraz miasto
Comments
Post a Comment