podróże do zeszłego lata #40
z pamiętnika, bo niewiele takich szczegółów pamiętam:
o 8.45 jedziemy spod hotelu Inglatera (burżujstwo) autobusem Viazul do Cienfuegos. stamtąd niemalże od razu bierzemy guagua do Rancholuny. wiezieni w rozgrzanych klatkach, docieramy na rajską plażę z karaibskich stereotypów.
poznajemy ludzi, którzy niemalże dają nam obiad - za 50 pesos kubanskich, czyli 2 dolary. spimy na plazy w namiocie, walczymy z krabami - chyba wygraly, bo trzeba stoczyc druga walkę ze sobą, zeby wyjsc w srodku nocy na siku.
następnego dnia znowu dzien na plaży, rozpoczęty szamą trzystu kilogramów ryżu pozostałego z obiadu, zagryzanego pomidorem. eksploracja rafy przybrzeznej. obiad w miejscu dnia poprzedniego, panie litują się i zapraszają na prysznic do swojego domu. spitalamy do Cienfuegos za 2 dolary - spimy u smiejacego się buddy.
no i jakas lepsza tresc:
***
epilog