podróże do zeszłego lata #15

jezioro titicaca
(wym. titiiiii (oddech) cacaaaaaaa (wydach) )
duże, głębokie i najwyżej położone żeglowne jezioro świata, bo na 3812mpnm. a jak porównacie powierzchnię albo objętość wody, to będzie najwyższym w całej południowej ameryce. kak pieredajet wikipedia. w 2012 roku wpisane na listę zagrożonych jezior - jakos zrobilo się brudno w wodach, a i czlowiek ma za duzo do powiedzenia w sprawie titcacaczańskich mieszkancow.

totez karnęlismy do puno, gdzie peru zmienia się w boliwię, a może odwrotnie.
a w puno karnęlismy się łódką żeglowną. w peruwiańskim rozumieniu to łódź do wożenia turystów i robienia kasy - na wyspy uro, amantani i taquille.
i kopsnęlismy sie na pachamame lub pachatatę na romantyczny zachód słonca. i tanczylismy do muzyki i biesiadowalismy z inca colą i cervezą cusco. i pysznieśmy się bawili jak prawdziwi turysci, ktorzy wcale nie wiedzą, ze mieszkancy wysp tak naprawdę mieszkają w pobliskim miasteczku i jedzą na obiad kurczaka con arroz, a to tylko taki teatrzyk, zebysmy się poczuli lepiej.
no więc tak było:
(będzie to długi a mięsisty wpis. konczy się miesiąc, lada moment wyjezdzamy z chivay, a tu ciągle kilka tematów do tyłu)


widok na trzy madonny:




taka tam zagroda lam:


i herbatka z muni, mięty andyjskiej. można ją znaleźć jedynie w Peru, Boliwii i Argentynie - tutejsi mieszkańcy używali jej jako repelent do pasożytów oraz innego robactwa. ja zakochalam się w aromacie, no i tych wszystkich digestive, anti-septic, analgesic, anti-inflammatory, carminative, anthelmintic, aphrodisiac, antispasmodic oraz anti-phlegm mozliwosciach. 



a potem jedziemy dalej i nagle okazauje się, ze na 4000m to droga tranzytowa:




szybka zmiana krajobrazu: 
















i na wieczór Puno: 


i nastepnego dnia wsiadamy na łódkę. na dzien dobry wyspy Uro: 





wyspy Uru lub Uro są zupełnie bio i organiczne. tworzą się poprzez nakładanie warstwa na warstwie trzciny totora - kiedy warstwa na dole zgnije, na górę nakłada się nową, i tak się tworzy zycia krąg. zapewnia i stabilnosc, bo konkretny fundament, i mobilnosc, bo przeciez to pływająca tratwa.  
Uru przybyli z Amazonii w czasach prekolumbijskich - trochę ze strachu przed Inkami, trochę zeby znaleźć swoją ziemię. dzisiaj mieszka ich około 1200 na archipelagu 60 wysepek. 









a potem płyniemy dalej, az docieramy na wyspę Amantani. tam koloniści udają się do swoich domów, gdzie specjalnie przeszkolone z tradycji i turyzmów panie przygotują tradycyjny posiłek z ziemniaka




*alert* zdjęcie brzydkie, ale potrzebne. moze nie byc toalety....


... przynajmniej nie oglądają tv na kiblu :) 


i wracamy do jadłodajni o pięknym świetle:




piękne światło, a kiedy zachodzi - kable idą po suficie :) suficie? och, to plandeka






witamy w Amantani. nie ma tu hoteli, nie ma tu samochodów, nie ma elektryczności. Quechua uprawiają tu ziemniaki ręką gołą, jakby rewolucja przemysłowa nigdy nie nastała. 


my obraliśmy Pachatatę: 



i widok na pachamamę. widok z patriarchatu: 





i krótkie historie o przemijaniu, bo niezmiennie się lubuję w tych tematach:



*


*












teraz miły pan wiezie nas na Taquile:


to druga istotna duza wyspa na jeziorze. kiedyś była na wyłącznosc dla kolonizatorów hiszpańskich, Peruwiancy zasiedlili ją niespełna 50 lat temu. 
Taquilenos parają się rolnictwem, rybołóstwem, ale i rękodziełem, które chętnie sprzedają turystom - odwiedza ich tu 40tys rocznie. 







i powrót do Puno: 



historia warkoczy jest ciekawa. panie doczepiają sobie ślubne pompony:


a na do widzenia dizajn ceramiczny: 









Popular posts from this blog

food goes back home